niedziela, 22 października 2017

Od Lelou do Karo

Ponuro wodziłem wzrokiem od Miru do skupionych Karo i Nami. Wesoły teatrzyk? Tworzenie marzenia? Biorąc pod uwagę mój aktualny nastrój, pogorszony szczególnie niedawną wizją, prędzej bym się raczej wczuł w jakąś tragedię. Może czarny humor byłby jakimś wyjściem?
- Ustawimy się w kółeczku i będziemy po kolei opowiadać sobie żarciki, co wy na to? - mruknąłem, czując pogłębiającą się frustrację. - Dlaczego wilki z Lodowej Krainy są cywilizowane? Bo zżerają posłańców, ale listów nie ruszają.
- Leloś - siostra przewróciła oczami, ale pozwoliła sobie na ciche parsknięcie śmiechem. Dobra choćby i wymuszona wesołość. Wszystko, byleby tylko powstrzymać tę jędzę.
- No co? - mruknąłem, nieco urażony. - Mówiłem ci już chyba, komedie to nie moja bajka. Karo?
Wadera spojrzała na mnie.
- Świetnie ci idzie - zachęciła mnie, pokpiwając. - Rób z siebie dalej błazna.
- I ty, ma partnerko, przeciwko mnie - westchnąłem z rezygnacją. - Na co wskazywała mina córki sapera? Na nagły wybuch emocji.
Ha. Ha. Ha...
- Po namyśle, stworzenie marzenia też jest jakąś opcją - stwierdziła Nami, usiłując nadać głosowi możliwie optymistyczny głos.
- To jest jakieś wyjście - przystała czarna wadera. - Może łatwiej będzie wybudzić Miru, gdy trochę osłabimy jej moc?
- Ale nadal nie wiemy, co może go przywrócić z tego... snu - przypomniała wilczyca.
- Karo ma chyba rację - stwierdziłem jednak z namysłem. - Szczeniaki są z reguły bardziej podatne na magię, emocje, trudniej im też odróżnić fikcję od rzeczywistości...
- Tamten świat był naprawdę wiarygodny - przyznała Nami.
Spojrzałem przeciągle na siostrę, zastanawiając się, jakiego rodzaj koszmar ona przeżyła. Sam nie chciałem już nigdy powracać do wizji pokazanej przez istotę. A tym bardziej mieszać ją z rzeczywistością. Dlatego postanowiłem delikatnie zboczyć z tematu. Wiedziałem, że tamto nie miało miejsca, koszmar już minął... ale dręczyła mnie wciąż ta bezsensowna, paląca myśl, że jeśli będę o tym mówił, spełni się - jak te głupie powiedzonka z rodzaju "bo wykraczesz" czy "odpukać w niemalowane".
- Tylko jak chcecie stworzyć marzenie? - zapytałem zatem, niespokojnie szorując ogonem po podłodze.
Nastała długa chwila ciszy.
Weźmy to na logikę. Czym w ogóle jest marzenie? Kiedyś, jako szczenię, poprosiłem kiedyś mamę, by mi to wytłumaczyła, ale z jej stwierdzenia nie zrozumiałem ani słowa. "To najjaśniejsze, ubrane w doskonałość gwiazdy w naszych sercach, do których staramy się dolecieć". Przemówiła do mnie jedynie wzmianka o lataniu. A jaka była moja definicja marzenia? Gdyby teraz przede mną stanęła sam Festus, zażądał wytłumaczenia, a od mojej odpowiedzi zależałyby losy świata? Może powtórzyłbym słowa mamy. To przecież po prostu nasze cele, dążenia. Ja zawsze chciałem polecieć, oderwać się od wszystkiego, co mnie przygniatało na ziemi. Z drugiej strony... to właśnie tu, na tym twardym, nieprzyjaznym gruncie, miałem rodzinę. Watahę. Przyjaciół. Mamę, tatę. Siostrę, którą chciałem bronić za wszelką cenę, i którą kochałem ponad wszystko. I... Karo. Waderę poznaną przecież tak niedawno, a która okazała się być jednym z najważniejszych punktów w moim życiu. Jasnym punktem, najjaśniejszą gwiazdą dla mojego serca, do którego pragnąłem dążyć.
Przecież marzenia nie przestają być sobą wtedy, gdy się spełnią, prawda?
- Może... - z rozmyślań wyrwał mnie niepewny głos Nami. - Opowiemy o tym, co kochamy? O czym marzymy i spróbujemy nadać temu kształtów?
Spojrzałem na Karo.
- Ja jestem chyba zbytnim realistą - uśmiechnąłem się z zakłopotaniem. - Ale możemy spróbować. Jak ty uważasz?

< Karo? Nawet nie wiem, od czego zacząć przeprosiny :/ Także, no... wybacz, że tyle musiałaś czekać, postaram się poprawić >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT