niedziela, 29 października 2017

Od Ashity do Elli

Kocham jesień.
Cóż, jeśli mam być szczera, to uwielbiam każdą porę roku. Na samą myśl o zielonej wiośnie, gdy wszystko budzi się do życia, a kwiaty nieśmiało rozkwitają na łąkach ,tworząc barwny, pachnący kobierzec, miałam ochotę skoczyć na równe łapy i wykonać taniec radości. Do tej pory czułam też przyjemne ciepło lata, które niedawno przeminęło - choć nieraz myślałam, że po tych falach upałów będzie ze mnie czarno-niebieska kałuża, tęskniłam za tą złotą tarczą, która przez tyle godzin niestrudzenie rozświetlała niebo, i za gwieździstymi, bezchmurnymi nocami, które spędzałam z uczącym mnie gwiazdozbiorów Zuko. Po ferworach dnia, wyczerpujących polowaniach, patrolach i doglądaniu stanu członków watahy, takie spokojne chwile spędzone sam na sam z partnerem były dla mnie naprawdę cenne, jak chłodna rosa po kilkugodzinnym biegu po gorącym piasku. Do zimy miałam szczery sentyment - być może głównie dlatego, bo kochała ją moja przyjaciółka z rodzimej watahy, Nami. Do tej pory na samą myśl o waderze widziałam jej szeroko uśmiechnięty pyszczek, gdy na jej sierści lądowała kolejna porcja śniegu. Milion razy płatałyśmy sobie tego rodzaju figle, czatując na drugą, by, gdy przechodziła, popchnąć drzewo, na którego gałęzi tkwił biały puch. A jesień? Cóż, dżdżysta pogoda i coraz chłodniejsze dni często o mało co nie wprawiały mnie w ponury nastrój, ale uwielbiałam te ferie barw, otaczające mnie z każdej strony. Ceniłam coraz wcześniej nadchodzące wieczory, podczas których odwiedzała mnie Nami oraz wpadał Leloś w towarzystwie Karo. Basior traktował partnerkę niemal jak szklaną figurkę, zwłaszcza od pamiętnego ataku Kyrii z Dworu Zapomnienia, w czasie którego wilczyca straciła wzrok. Patrząc na tę pary, przypominały mi się zabawy szczeniąt, podczas których to basior cały czas strofował siostrę - potrafił zdenerwować się o byle potknięcie, twierdząc, że mogła zrobić sobie krzywdę. Rozczulała mnie ta troskliwość, cieszyłam się też jednak, że znalazł Karo - nadal pozostał tym samym Lelosiem z obsesją na punkcie bezpieczeństwa innych, ale teraz zdawał się być o wiele dojrzalszy, dzięki czemu Nami mogła zacząć "oddychać", nawet jeśli w dalszym ciągu warczał i łypał wrogo na każdego basiora, który, w jego opinii, podszedł zbyt blisko do siostry.
Oparłam się wygodnie o ciepły bok Zuko, rozleniwiona i szczęśliwa. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, zwiastując rychłe nadejście nocy. Nami siedziała tuż obok mnie, ziewając cichutko. Wróciła niedawno z dłuższego spaceru w towarzystwie Riki, podczas którego spotkały wyjątkowo przyjaźnie nastawioną elfkę, Mirę.
- Myślisz, że Leloś nas dzisiaj odwiedzi? - zapytałam, wtulając pysk w miękką sierść partnera.
- Czyja wiem? - basior uśmiechnął się, trącając mnie lekko nosem. - Mówił, że dzisiaj ma sporo pracy, ktoś go chyba poprosił o zastępstwo przy patrolu granicznym...
Jakby na zawołanie, usłyszałam czyjeś kroki. Uniosłam wzrok, by sprawdzić tożsamość gościa. Znajomy zapach.
- Karo! - Nami wstała, by przywitać się z waderą. - Jest z tobą Leloś?
- Coś go chyba zatrzymało... - mruknęłam, gdy nie dostrzegłam jego sylwetki.
- Tak - potwierdziła jego partnerka cicho. - Ale powiedział, że zapewne tu przyjdzie jak tylko skończy, więc pomyślałam, że też już przyjdę.
- Mam nadzieję, że zajrzy tu jak najszybciej - stwierdził Zuko, wyciągając przed siebie łapy.
- Cóż, oby. Znając jego, jeśli nie zastanie Karo u nich, zaraz narobi rabanu - westchnęła za zrezygnowaniem Nami.
Jakby na zawołanie, usłyszałam kolejne kroki. W wejściu zaraz ukazał się Lelou we własnej osobie, nieco zdyszany i jakby... poddenerwowany? Może rzeczywiście szukał Karo?
- Jak widzisz, nic jej nie jest - uśmiechnęłam się.
- Och... - mruknął, najwyraźniej zdziwiony. - Karo już tu jest? Nie byłem w jaskini. Mamo, ktoś do ciebie. Wadera, twierdzi, że chce dołączyć.
Spojrzałam uważnie na syna, zwracając szczególną uwagę na nieszczególnie przyjazny ton syna, gdy opisywał wilczycę. No tak, doskonale znałam podejście syna do obcych.
- No dobrze, to wy tu sobie posiedźcie, a ja oprowadzę ją i trochę porozmawiam - uznałam.
- Iść z tobą? - zapytał Zuko, podnosząc się.
- Poradzimy sobie we dwie - uznałam jednak. - Lulu!
Mały yujin, siedzący dotychczas spokojnie w kącie, wstał i przydreptał do mnie, nieco jednak zaspany. Po wiośnie i lecie powoli wracał do życia i zaczął wychodzić z zacienionej jaskini na zewnątrz. Teraz zbliżał się wieczór, pora, kiedy chętnie wychodził na spacery. Teraz także wesoło wskoczył na mój grzbiet, piszcząc radośnie.
Wyszłam z jaskini w towarzystwie towarzysza oraz Lelou, który najwyraźniej postanowił mi wciąż towarzyszyć, by mieć pewność co do wadery. Basior był zdecydowanie miły, ale równocześnie wyjątkowo nieufny.
Zaraz mój wzrok padł też na wilczycę, o której mówił syn. Ta również mnie dostrzegła.
- Nazywam się Ellia i chciałabym zostać członkinią twojej watahy - powiedziała zaraz. - Ten wilk mi o niej opowiedział i pomógł dotrzeć aż tutaj.
Uśmiechnęłam się lekko, obserwując w ciszy przybyszkę. Drobna, przypominająca troszkę w budowie ciała Nami, o dużych, błękitnych oczach, przywodzących na myśl bezchmurne, letnie niebo.
- Miło mi zatem - odparłam pogodnie. - Ja jestem Ashita, Alfa tej watahy, a to Lelouch, mój syn. Witamy w watasze, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, przychodź tu o każdej porze nocy i dnia. Jeśli nie jesteś zbyt zmęczona, oprowadzę cię też teraz po terenach ,wybierzemy ci jakiś kąt i przedstawimy innym, dobrze by było, gdybyś wiedziała, do kogo możesz zwrócić się w razie czego. Leloś... Vin i Mavi wrócili już, prawda?
- Tak, widziałem ich dzisiaj - stwierdził.
- Dobrze, Riki i Klair też zatem są, jak myślę - uznałam. - To jak się czujesz? Masz może ochotę na mały spacer? A może chciałabyś coś zjeść?

< Ellia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT