niedziela, 21 maja 2017

Od Renesmee C.D. Victora

Coooooo? Cały czas brzęczało mi w uszach jakby któryś z Chińczyków uderzył w wielki gong. Stałam z otwartym pyskiem wpatrzona w mojego partnera. O czym on mówił?! Czyżby chciał mi namieszać w głowie? Ta cała Astoria była podejrzana. Co on sobie myślał?! Że zniknęła z domu na dzień czy dwa a on może se jakieś waderki sprowadzać na moje miejsce? Tyle lat na karku i sobie młode wilczyce sprowadza. Idiota. Normalnie bym go z nią zostawiła! Dopiero byłoby mu wstyd jakby sie ktoś o tym dowiedział! Jednak muszę znaleźć tę przeklętą siostrę Klaudiusza, Vnicje...Zawsze była dobra w kamuflażu, co z miejsca utrudnia mi zadanie. Chyba że przebrała się za tą całą praktykantkę...Nie no super...rozszarpałabym ją ale oczywiście Victor przejąłby jej obrażenia. Nie pozostało mi nic jak rozmowa z Victorem...spokojna j kulturalna rozmowa. A przynajmniej takie były plany na nią.
-Że przepraszam ci ty mi tu wygadujesz tym swoim krzywym ryjem?! Że mi niby nie ufasz?! To dlaczego w ogóle mamy razem dzieci! I dlaczego zmarnowałam na ciebie tyle czasu?! Co ty sobie myślałeś, że znajdziesz je jakąś inną i nagle od tak mnie odtrącisz? Bo mi nie ufasz?! Czyli że ci sie znudziłam?!
Jego oczy pobłyskiwały złością niczym rozżarzone węgielki. Moje w sumie wcale nie były spokojniejsze.
-Po pierwsze, nie drzyj si. Robisz awanturę na cały teren watahy. -odparł nadzwyczaj chłodno i cicho jak na obecną sytuację- A po drugie zastanów sie, czemu miałbym ci nie ufać? Może dlatego że okłamywałaś minie od początku nasze znajomości, chciałaś zabić mi matkę i uciekasz przed każda rozmową. Mam już tego dość.
-Od kiedy niby twoja matka żyje? Czyżby w niebie mieli jej dość i zmartwychwstała?!
-Jak śmiesz mówić tak o mojej mamie!
-No bo kto normalny porzuca swoje biologiczne dziecko?! Tylko wyrodna matka.
I w tym momencie ciut przesadziłam...Zawsze moja dusza była zła, jednak się Ociupinkę zbytnio rozszalała. Victor ze złością i lekkimi łzami w oczach rzucił się na mnie. Poczułam ból przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa na skutek upadku. Jego łapy momentalnie wylądowały na mojej szyi. Jeśli chciałby, zabiłby mnie bez większego trudu. Jednak tego nie zrobił. Jego umysł jakby się zawiesił. Stał teraz nad mną i wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego. Gdyby nie podduszałby mnie uznałabym że ta sytuacja jest...romantyczna? Czy coś takiego. Korzystając z okazji pocałowałam go. Nie opierał się.
-Victor...przepraszam...Twój ryjek jest słodki, a nie krzywy. Wiesz? Ale nadal nie rozumiem o co ci chodzi.
Siadał przed mną z głową spuszczoną w dół.
-Heh, Renesmee...-powiedział z dziwnym uśmiechem- Czy ty w ogóle wiesz jak wyglądasz? Wiesz jak żałosne są twoje wytłumaczenia przy twoich złotych oczach...
-Że przepraszam, co?
Chodź, sama zobacz.
Pod prowadził mnie do pierwszej, lepszej kałuży. Niepewnie do niej podeszłam. Wyglądałam koszmarnie...Miałam złote oczy, jakąś chustę...Byłam niczym bliźniaczka Vinicji. Teraz miałam pozostały mi dwie opcje do wykluczenia aby znaleźć tę prawdziwą. 1. Zamieniłam się ciałami z Vincją, co w sumie byłoby obleśne, brrry 2. Vinicja nie żyje i Klaus zastąpił ją mną, czyli większe brrry i ble 3. Ja sobie tutaj wyglądał jak ta idiotka, a ona czyha na Victora pod maską słodko żygalącej Astori. Ta mynda jest zbyt idealna dla mojego partnera, aby była prawdziwa! Czyli pozostaje obcja 3...Brawo Rnes, teraz wytłumaczyć to Victotowi. Ha ha, życzę sobie sama powodzenia.
-Vici...a gdybym ci udowodniła że to wszytko wina tej Astori? Że to wcale nie ona, a wadera o moim obecnym wyglądzie?
-Zabawna jesteś...Niby jak? Skąd mam wiedzieć że znów mnie nie oszukasz. Zachowujesz się dziwnie. I to bardzo...
-Cii- Przerwałam mu w połowie zdania- Pokaże ci tylko jedno wspomnienie, jedno, jedyne.
-Prawdziwe?
Przewróciłam oczami. W sumie nic dziwnego że był taki nie ufny.
~*~
Otworzyłam oczy. Wstałam. Przed mną skakała Vinicja. Była taka szczęśliwa. Nie bardzo rozumiałam o co chodzi, ale wydała mi sie miła. Miałyśmy tyle samo miesięcy- zaledwie dwa.
-Cześć, Jestem Vini, a ty?
-Re-Renesmee
-Długie masz to imię...Pobawimy się?
Skinęłam małą główką. Pacnęłam ją grubą łapką gdy nagle spadł na mnie cień z zielonym uchem. Był to Klaudiusz.
~*~
Może i byliśmy mali, ale wygląd Vinicji da Victorowi do myślenia, bo nie było to raczej moje odbicie w wodzie. Były to zdradzieckie pyski rodzeństwa. I można tu dodać że chorego psychicznie...

<Victoś? Vo, kopara opadła XD? Teraz to już musisz mi uwierzyć! A jak spróbujesz mi do domu sprowadzić jeszcze raz taką słodko rzygającą waderę, to ci oczy kinderkami powydłubuje XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT