wtorek, 23 maja 2017

Od Lelou do Karo

Uważnie spojrzałem na Karo, która nagle puściła feniksa zwanego Arshią. Dopiero teraz uważnie przyjrzałem się podbrzuszu ognistego ptaka. Doskonale wiedziałem, iż były to stworzenia niezwykłe, ale równocześnie, iż porcelana zdecydowanie nie powinna zastępować im piór. A skoro Victor stwierdził, iż owa... rana? znalazła się na ciele jego towarzysza stosunkowo niedawno, więc dodałem dwa do dwóch. O ile dobrze pamiętam, podczas naszej walki z Kyrią w Zakazanym Lesie, kobieta nie wykazywała żadnych szczególnych magicznych umiejętności oprócz diabolicznego śmiechu, no i długowieczności. Czyżby po prostu ich nie chciała pokazać? Poczułem, jakby obawy skręcały moje kiszki w ciasny supeł. A jeśli nabrała siły po odrodzeniu się? Możemy ją w ogóle trwale zniszczyć?
- Victor, proszę cię, znajdź jakąś kryjówkę. Wiem doskonale, że chcesz pomóc, ale Arshia potrzebuje bezpieczeństwa, a przy szczeniakach przyda się jakiś medyk, na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że to się jakoś jeszcze rozprzestrzenia.
Basior spojrzał na mnie przeciągle. W jego oczach aż nadto wyraźnie dostrzegałem troskę. No tak, nie dość, że jego towarzyszce coś się stało, to i jego córka jest w to wszystko wciągnięta. Jak ja bym zareagował na jego miejscu, gdyby Nami była zagrożona, a ktoś kazał mi się ukryć, zgodziłbym się tak zwyczajnie schować? Mimo wszystko, czułem łączącą mnie z Victorem więź - obaj mieliśmy tu rodzinę, za którą oddalibyśmy bez wahania życie. Teraz nie było tu wielu z jego bliskich, więc mogłem sobie tylko wyobrazić, jak bardzo pragnie zostawić przy sobie resztę. A właśnie próbowałem przekonać go, by pozwolił się ukryć i patrzeć, jak jego jedyna córka, która jeszcze została w watasze, walczy z przeciwnikiem, od którego już raz dostaliśmy łomot! Wilczyca dla nas obu była bardzo ważna, znaliśmy ją - i dlatego też nie próbowaliśmy przekonać jej do tego, by sama też się ukryła. Już dawno zdążyłem się przekonać, że wszelkie próby przekonania jej do tego rodzaju rzeczy spełzłyby na niczym, a przecież była córką Victora, tak do niego podobną w uporze!
Z drugiej strony, wadera bardzo wyraźnie zaznaczyła, że chce, aby jej ojciec był bezpieczny, a ja pragnąłem uszanować jej wolę. Również chciałem ograniczyć udział moich bliskich w walce na ile to było możliwe. Na samą myśl o tym, że Nami mogłaby walczyć, n a moment straciłem dech.
Czas uciekał, a my nadal nie mieliśmy rozwiązania. Już dawno powinniśmy być w drodze do Alf, by powiadomić o zagrożeniu. Feniks panikował coraz bardziej, tak, iż podejrzewałem, że dodatkowe kończyny Karo ledwo by ją musnęły.
- Po prostu się nie pokazuj bez potrzeby, zgoda?- wziąłem głęboki wdech.- Bardzo możliwe, iż w czasie walki wyjdzie, że jest więcej... zarażonych porcelaną. Tutaj spróbuj coś opracować, cokolwiek. My sobie poradzimy na zewnątrz. A jeśli będziesz się wyrywał, zamurujemy wejście!
Ku mojemu szczeremu zaskoczeniu, basior kiwnął łbem na znak zgody.
- Uważajcie na siebie -dodał tylko, po czym resztę uwagi poświęcił Arshii. Ucieszył mnie brak wywodów czy pouczać, a nawet pożegnania. Jakby mówił "Macie wrócić zwycięsko i bez zadrapania! A jak Karo coś się stanie, urwę ci łapy!". Delikatnie popchnąłem waderę w stronę wyjścia, a po chwili puściliśmy się biegiem w stronę jaskini Alf. Miałem tylko nadzieję, że kogoś tam zastaniemy. Wiedziałem doskonale, że rodzice od siedzenia w ścianach jaskini woleli spacerować, ale składałem prośby do wszystkich patronów, by zastać ich. Nie mieliśmy czasu na szukanie ich po całej watasze, tym bardziej, że mama miała zwyczaj spontanicznych wypraw bez informowania kogokolwiek ,gdzie i na ile się wybiera - a tata często jej towarzyszył.
Niemal równocześnie wpadliśmy do jaskini osnutej półmrokiem. Nasze cienie zatańczyły na ścianach.

< Karo? Wybacz, że dopiero odpisuję i że opko takie nijakie, wena postanowiła ogłosić protest >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT