środa, 1 marca 2017

Od Karo cd Lelou

Spojrzałam na Lelou z przekąsem.
— Słabszą sztukę, mówisz? — patrząc na basiora odczuwałam przyjemne ciepełko, mimo wszechobecnego zimna. Hm, może to taki rodzaj wizualnego grzejnika? Mimika przyjaciela spoważniała jednak.
— Ani mi się waż się popisywać. — Przewróciłam oczami. Z drugiej jednak strony, miał rację. Było ich zbyt dużo, w efekcie czego mogło to się skończyć położeniem naszej dwójki niczym simby w wąwozie, co raczej do najprzyjemniejszych wrażeń by się nie zaliczało. Problem tkwił jednak w tym, że moja wewnętrzna potrzeba adrenaliny wręcz buzowała.
— Zrobię co w mojej mocy — odpowiedziałam, zgodnie z prawdą.
— Nie wątpię. Tak więc, agencie 007, przystępujemy do akcji? — Basior uśmiechnął się lekko.
— Zgłaszam pełną gotowość, szefie — również się uśmiechnęłam.
— Zatem, wyruszam. — Lelou po chwili zniknął gdzieś pomiędzy krzakami. Przez moment przeszła mi przez myśl zasada horroru o nie rozdzielaniu się. Cóż, w wypadku polowań było to w pełni akceptowalne. Wbiłam pazury w zamarzniętą ziemię, czekając na znak. Przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz, kiedy zimno spotkało się z ich koniuszkami. Uczucie to przypominało trochę gryzienie lodu. Przez kilka chwil panował zupełny spokój, dopiero po upływie może czterdziestu sekund coś się poruszyło. Następnie usłyszałam stukot kopyt. Zwierzęta jak najbardziej biegły w moim kierunku. Ruszyłam w bok, wpasowując się w utworzony szereg. Niby gdzieś koło mnie znajdowało się młode, ale nie widziało mi się uszkodzenie akurat ich. Warto było dać im szansę, aby jeszcze pożyły. trochę przede mną biegła o wiele bardziej okazała sarna.
Słabszą sztukę, powiedział Lelou.
Cóż, nie wydawała się jakoś szczególnie silna. Czemu nie? Przyśpieszyłam, czując, jak pulsuje słabsza z moich łap. Oj, bez przesady, po tej dziwnej miksturze tatt powinno być z nią dobrze! Zwierzę widziało chyba, co kombinuję, bo gwałtownie przyśpieszyło. Wysłałam za nim vectory, chwytając za kopyta. Samica padła jak długa, a ja w tym momencie skoczyłam na nią, zatapiając zęby w jej karku. Przez chwilę się miotała, co poskutkowało, że obie uderzyłyśmy w oziębłe, pokryte puchem podłoże, które zmieniło swój kolor na soczystą czerwień. Rozejrzałam się za Lelou, nie widziałam go jednak nigdzie. Przecież musi tutaj gdzieś być, z jakiegoś powodu stado uciekało. Nagle poczułam, jak otoczenie robi się o wiele chłodniejsze. Skoro stado uciekało, musiało się coś zdarzyć. A skoro basiora tutaj nie ma..
Olałam martwiznę, ruszając prędko w kierunku miejsca, z którego Lelou rzekomo miał przeganiać zwierzęta. Gdzie on może być? Nie możliwe, aby coś mu się stało w tak krótkim czasie. Przyśpieszyłam biegu, chociaż dolna kończyna wyraźnie protestowała.
— Lelou? — zawołałam — Lelou!
Przecież nie wsiąkł pod ziemię!

<Lelou? Gdzie Cię wcięło?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT