sobota, 18 marca 2017

Od Lelou do Cassandry

Nieco się uspokoiłem, kiedy Esmeralda pomogła waderze, chociaż w dalszym ciągu nurtowała mnie przyczyna jej nagłego zasłabnięcia. Może ostatnio trochę za mało jadła? Tym bardziej, że dopiero co dołączyła do watahy - nie znałem historii wadery, ale kojarzyłem, że wiele wilków dołączyło do nas, uprzednio błąkając się dość długo po świecie, istniało więc dość spore prawdopodobieństwo, że i ona miała za sobą jakąś wyczerpującą podróż i jeszcze nie odzyskała pełni sił. Albo przesadziła z treningiem, co też się często zdarzało. Nami po każdym większym wysiłku potrzebowała odpoczynku - kiedy pewnego dnia trenowała zbyt długo, też była poważnie osłabiona.
W pewnym momencie zesztywniałem, czując, jak wadera w pewnym momencie mocno przytula się do mojego boku. Stałem bez ruchu, nie za bardzo wiedząc, jak zareagować na tę, poniekąd, dość niezręczną sytuację
- Um... Cassandro?- zapytałem po chwili, jednak nie doczekałem się odpowiedzi ze strony wadery. Esmeralda w międzyczasie zdążyła już zniknąć, najwyraźniej zajęta własnymi sprawami, co zresztą nikogo dziwić nie mogło, okres przedwiośnia to czas, kiedy medycy, uzdrowiciele i zielarze mają pełne łapy roboty.
Podjąłem próbę delikatnego oswobodzenia się - po jakimś czasie rzeczywiście się to udało, a ja odsunąłem się krok do tyłu. Przyjrzałem się jej pyszczkowi, starając się dostrzec jakieś objawy osłabienia.
- Stało się coś?
- Nie, nie, wszystko w porządku...- unikała mojego wzroku.
- Jeśli czujesz się gorzej, możesz śmiało powiedzieć. Chodź, odprowadzę cię do jaskini, potrzebujesz odpoczynku. Kiedy ostatni raz coś w ogóle jadłaś? Zdarzały ci się wcześniej takie sytuacje?
- Nie, raczej nie... A jadłam dość niedawno, dzisiaj chyba nawet... Już lepiej, naprawdę.
- Daj spokój, z takim czymś nie ma żartów. Prowadź do jaskini, nie przyjmuję żadnych wymówek!
Wilczyca skinęła leciutko łebkiem, po czym ruszyła nieco bardziej na prawo. Ruszyłem za nią, dokładnie obserwując jej ruchy. Z każdym kolejnym krokiem zdawało się, że idzie się jej coraz łatwiej, jak z ulgą odnotowałem, ale nadal wolałem mieć ją na oku - na kilkadziesiąt sekund przed nagłym zasłabnięciem też byłem przekonany, że jest w pełni sił.
Po kilku sekundach Cassandra zatrzymała się przy jednej z grot.
- To tutaj?- zapytałem na wszelki wypadek.

< Cassandra? Wybacz, że takie krótkie i nijakie, wena schowała się do szafy i nie chce wyjść >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT