piątek, 2 września 2016

Od Karo c.d. Lelou


Przez kilka chwil mój wzrok tępo wpatrywał się w stworzenie, nie potrafiąc się od niego oderwać, zupełnie tak, jakoby został tam przyczepiony na rzep. Dopiero po chwili udało mi się przełamać niewidzialną barierę i oderwać spojrzenie trochę w bok. Zrobiłam nieśmiały krok w stronę stwora, Lelou jednak zastąpił mi drogę łapą.
-Nie tak szybko.-Mruknął, trochę cicho, jego głos nie krył jednak zdziwienia. Nie zamierzałam tracić czujności, jednakowoż..jeśli ta hybryda udawałaby swòj smutek, byłby z niej zaiste aktor na miarę złota. Diamentów!
~To, że jest smutny nie znaczy, że nie jest groźny..-Dodała cichutko Molly. Przewróciłam oczami, mając zamiar przekazać jej wiadomość w stylu “Powiedz mi coś, czego nie wiem, dobrze?” nie byłam jednak pewna, czy załapała. Miałam już odpowiedzieć basiorowi, gdy ten nagle zwrócił się do obcego.
-Witaj. Czy..coś Ci się stało?-Jego głos miał dość mieszaną tonację. Zdziwienie i ciekawość kumulowała się z próbą zachowania spokoju wypowiedzi, a przynajmniej takie było moje odczucie. Nie ma się tutaj czemu dziwić, patrząc na zwierzę, o ile tak je mogę nazwać, wszelka empatia rosła wielokrotnie. Shiroi pewnie potrafiłaby się z nim skontaktować. Oczy kameleona spojrzały na nas czujnie, zarazem jednak wydawały się puste. Przytaknął powoli. Czasem żałowałam, że nie czytam w myślach, jak matka, nie znam języków stworzeń, jak Shiori, czy też nie potrafię odczytywać szyfry z kart przeszłości niczym ojciec. Jedni grają, inni zdobywają informację, a ja przyciągam wszelkiem fatum. Chyba taka już moja rola, chociaż niezbyt przydatna w społeczeństwie.-Możesz powiedzieć nam, co takiego?
~Nie skrzywdzicie mnie?-Głos w mojej głowie przeraził mnie. Nie byłam przyzwyczajona do goszczenia tam kogokolwiek poza Molly, a i ona, gdy byłam szczęnięciem, potrafiła nieźle zaskoczyć. Nawet tam nie posprzątałam! Spojrzałam odruchowo na basiora, który wydawał się tak samo zbity z tropu. Odetchnęłam z ulgą, uświadamiając sobie, iż oboje słyszymy ten głos.
-Mamy pokojowe zamiary.-Powstrzymałam się, aby nie dodać “Tak myślę”. To chyba by go nie zachęciło, co?-Może..na początek się przedstaw?-Zaproponowałam, siląc się na jak najmniejszą zgryźliwość. Nie chciałam spłoszyć obcego.
~Nazywam się Asriel, jestem capllumem.-Oznajmił cichutko. Kocie wargi nawet nie drgnęły. Jak on to robił?
-Capllumem?-Spytał Lelou, przechylając łeb. Faktycznie, pierwsze słyszę o czymś podobnym, pomyślałam jednak, że jestem nie do edukowana..ale, czy to możliwe, abyśmy oboje byli?
~To takie elfy. Tylko kozy.-Nim zdobyłam się powstrzymać, wydałam parsknięcie, które stłumiłam po chwili, udając, że psikam. Lelou spojrzał na mnie dziwnie. To..stworzenie przypominało wiele istnień, ale mało miało wspólnego z elfem, czy kozą. Asriel pociągnął nosem.~Posiadamy zdolności telepatyczne, co pewnie zauważyliście. Umiemy też przywoływać wymarłe roślinki do życia..ale..-Opuścił głowę, wyjąc donośnie. Słysząc owy dźwięk miałam ochotę chwycić najbliższy przedmiot i uciec jak najdalej, by następnie ukryć w nim głowę. Powstrzymałam się jednak i sztywno stanęłam w miejscu. Poza tym, tutaj nie było żadnych takich przedmiotów.
-Ale?-Zapytałam, chcąc przerwać tę oszalałą symfonię dźwięków. Capllum zwinął się w kłębek, o ile tak to można nazwać. Westchnęłam.-W ten sposób ciężko jest uzyskać pomoc, nie uważasz?-Oczy kameleona na powrót spojrzały w stronę naszej dwójki, tym razem jednak były głęboko zaszklone, wypełniał je żal, jak zaledwie kilka chwil temu.
Żałość.
-Spokojnie.-Odezwał się Lelouch.-Weź kilka wdechów i..
~Onzniszczyłmojądolinkęprzejąłpoddanychiuwięziłmniewtym!-Wykrzyknął nagle, co wywołało na naszych twarzach grymas.
-Co?-Zapytaliśmy niemal równocześnie, po chwili patrząc po sobie.
-Ten..Dreamurr..-Ponowne pociągnięcie nosem.-To..to też moja wina. Pragnąłem za wiele..więcej niż mogłem osiągnąć a on..on to wykorzystał i teraz..teraz jestem w jakiejś obcej krainie i spowiadam się dwóm, obcym mi istotą o łapach podobnych do jednej z moich i..-W tym momencie zalał się łkaniem.
-Czy..możemy Cię przeprosić na sekundę?-Zarzucił Lelou. Ten tylko przytaknął, a nasza dwójka oddaliła się na jakieś trzy metry. Zaczerpnęłam w nozdrza świeżego powietrza, mając wrażenie, jakbym miała zemdleć. Dopiero, gdy znów dało się normalnie oddychać przypomniałam sobie o narastającym bólu w łapie, który to postanowił się odezwać. Wysiliłam się, by nie wykrzywić pyszczka w zabawnym grymasie.
-Zrozumiałeś coś z tego?-Rzuciłam cichutkie pytanie w stronę basiora. Nie byłam do końca pewna czy chcę, aby Asriel słyszał naszą krótką pogawędkę, o ile słyszał cokolwiek poza własnym łkaniem.
<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT