Co chwila jakieś piski szczurów. Z jednych ścian gdzieniegdzie ściekała
woda, całe pomieszczenie było ciemne i nieprzyjemne. Otworzyłam powoli
oczy i rozejrzałam się po lochu. Wadera która była wtedy że mną leżała
obok. Widać było iż ona też nie jest zadowola z obrotu sytuacji.
Przecież to my miałyśmy złapać potwora, a nie on nas... Lekko
rozczarowana spróbowałam się podnieść. Jednak kiedy tylko energicznym
ruchem chciałam wstać to coś ttrzymało mnie przy ziemi. Warknęłam.
- Co za pech! - usłyszałam po chwili.
- Fakt. Nie możemy się ruszyć przez łańcuchy które mamy na łapach i
szyjach. One są na tyle ciężkie i krótkie, że nie ma jak wstać. -
wyjaśniłam
- Skąd to wiesz?
- Powiedzmy, że miałam z tym do czynienia...
- Hm, w takim razie trzeba czekać.
Położyłam głowę między łapami i nasłuchiwałam. Jednak w pomieszczeniu
cisza, żadnej żywej duszy. Jedyne co było tu oprócz nas to szczury.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy. W tej samej chwili coś za mną
tupnęło i powiedziało:
- Kogo ja tu widzę...
Otworzyłam energicznie oczy i zastygłam w miejscu. Poczęłam się trząść
ze strachu. Moja towarzyszka też wolała się nie odwracać. Ale chwilę, ja
już słyszałam gdzieś ten głos... To... Lun? Ten Lun z mojej poprzedniej
watahy?
- K-kim jesteś? - spytała drżącym głosem Touka.
- Starym znajomym Klairney. Źle zrobiłyście chcąc złapać mojego
pomocnika. - Powiedział ponuro. Następnie ustał przed nami, za nim
jednak to zrobił. Zamknęłam oczy. Postawił jedną łapę tuż przede mną.
Wilk był potężny i czarny. Miał z natury podły charakter ale da się go
polubić... Wyglądał tak:
Niepewnie otworzyłam oczy i zmierzyłam go wzrokiem.
- Witaj... - powiedziałam cicho.
- Co? Nie pamiętasz mnie? Byliśmy w jednej paczce! - położył mi łapę na
ramieniu. Spojrzałam na niego, a następnie na Toukę. Była wyraźnie
zdziwiona i przestraszona. Posłałam jej uspokajające spojrzenie.
- Tak, pamiętam cię. - powiedziałam po chwili.
<Touka? :3 Alem cię załatwiła ;D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz