niedziela, 2 sierpnia 2015

Od Ashity do Jaspera

Razem z basiorem siedziałam na ziemi, obserwując wschód słońca. Jego promienie coraz śmielej obejmowały świat, dochodząc także i do nas. Na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Zapowiadał się słoneczny dzień. Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Po minie Jaspera dostrzegłam, że również zarejestrował tenże odgłos.
- Widziałaś to?- szepnął, patrząc się na krzew porzeczki.
Kiwnęłam twierdząco łbem. Dałam znak wilkowi, że idę sprawdzić, co to takiego. Może i było to nieprzemyślane, ale co mieliśmy robić? Czekać, co się wydarzy? Nie umiałam siedzieć spokojnie w miejscu. Poza tym, istniało ryzyko, że mógł być to Waru. Zaczęłam skradać się w kierunku zarośli. Kiedy byłam już wystarczająco blisko, skoczyłam. Kiedy wylądowałam na ziemi, zobaczyłam ogromne- ale naprawdę ogromne- paluchy. Mój wzrok powędrował  górę, aż zatrzymał się na gałce ocznej. Pojedynczej, na środku czoła. Zamrugałam powiekami. Bez wątpienia był to cyklop. Spojrzałam w bok- było ich więcej, konkretnie pięciu. Szybko poderwałam się z ziemi i zawołałam Jaspera.
- Walczymy czy zwiewamy, jak wolisz?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
<Jasper? No to jak?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT