-Nie ma opcji, żebym przegrała. - spiorunowałam basiora. - zdałam
celująco biegi szybko i krótko dystansowe na obozie syberyjskim, dla
młodych wilków.
-No to pokaż co potrafisz!
-Nie ma sprawy. - syknęłam.
Ustawiliśmy kamienie w dwóch rzędach symbolizując w ten sposób miejsce
startu, uzgodniliśmy również, że meta będzie na końcu lasu, więc czekały
nas również bieg przełajowy. Poprosiliśmy jakąś wiewiórkę by
zasygnalizowała nam start. Gdy wiewióra pisnęła, poderwaliśmy się oboje
do biegu, lecz ja przygotowana, rzuciłam lodowe zaklęcie. Łapy basiora
zamroziły się uniemożliwiając mu bieg. To był początek mojego chytrego
planu. Z tego co udało mi się zobaczyć przez ramię wywnioskowałam, że
Lelou pod wpływem kry na łapach przewrócił się i będzie musiał czekać,
aż lód się rozpuści. Zadowolona, pognałam w kierunku mety.
***
Przebiegłam połowę drogi, kiedy spostrzegłam jakąś dziwną postać, na
początku nie przejęłam się nią lecz zastanawiając się przypomniałam
sobie, że Lelou mógł jeszcze tkwić na starcie. Nerwowo zaczęłam snuć
analizę. Co miałam zrobić opuścić kompana czy biec po zwycięstwo?
Postanowiłam pobiec po niego, tym razem było trudnej mimo tej samej
drogi. Zrobiło się zupełnie ciemno i poruszałam się wyłącznie
instynktem. Wyczuwałam, że coś się święci. Gdy byłam już niedaleko
postanowiłam zacząć wołać.
-Lelou! Jesteś tam?!
Zobaczyłam mokre ślady, zaniepokoiłam się. -Jeżeli gdzieś tu jesteś i
robisz sobie ze mnie żarty to nie daruje! Słyszysz?! Lelou!! - zaczęłam
wydzierać się w niebo głosy.
Moje poszukiwania przyniosły żmudny i zerowy efekt, poczułam się
zmieszana. Postanowiłam iść spać, zmęczona i zdeterminowała położyłam
się pod jakimś drzewem. Śnił mi się ów basior.
< Lelou? Gdzież ty? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz